Bardzo często zdarza się, że nasze małe pociechy nie mają ochoty na jedzenie i wręcz krzyczą i płaczą, że nie chcą jeść. Problem ten niestety nie rozwiązuje się, gdy nasze dziecko podrasta. I tak trwa do kilkunastego roku życia. Nazywamy je wtedy niejadkami i nie wiemy, co zrobić. A problem tak naprawdę wcale nie jest taki skomplikowany.
Najmniejsze pociechy raczej z tym kłopotu nie mają. Krzyczą o jedzenie dopiero wtedy, gdy rzeczywiście są głodne. Żywią się też zupełnie innym pokarmem, niż ich starsze rodzeństwo. Nie ma tu więc żadnej skomplikowanej sytuacji, która zaczyna się dopiero wtedy, gdy nasz bobas ma dwa-trzy latka. Zaczyna wybrzydzać, bo tu mu nie smakuje zupka, a tu mięso. I co zrobić w takiej sytuacji? Oczywiście nie zmuszać go do jedzenia. Jeśli nie chce jeść, to znaczy, że nie jest głodne. Jeśli zgłodnieje, to do nas przyjdzie i powie nam, że chce jeść.
Nie ma nic gorszego, jak zmuszać dziecko do jedzenia. Taka sytuacja to istny dramat. My próbujemy na nim wymusić, żeby zjadł choć trochę, a ono wrzeszczy i płacze, że nie chce jeść, zamyka buzię, my próbujemy mu tam włożyć jedzenie, a kończy się to jednym wielkim fiaskiem i zabrudzoną zarówno kuchnią jak i nami i dzieckiem. A po co? No właśnie. Po nic. To nie ma najmniejszego sensu. Każdy ma w życiu okres, że nie ma ochoty na jedzenie. To mija. Tak samo mija dziecku.
Oczywiście zupełnie inna sprawa jest wtedy, gdy nasze dziecko nie je wcale. To bynajmniej nie oznacza, że nie potrzebuje jedzenia. Raczej to sygnał, że coś jest nie tak i powinniśmy jak najszybciej zareagować. Najlepszym rozwiązaniem w tej sytuacji jest udanie się do lekarza, bo sami raczej nic nie wskóramy. Lekarz zleci odpowiednie badania i wszystkiego się dowiemy.
Mój syn dopiero po wizycie w szpitalu zaczął jeść normalnie – wenflon robi wrażenie. Przypadek drastyczny lecz zadziałał.