Osoby aktywnie uprawiające sport wiedzą doskonale, jaką zmorą potrafią być zwichnięcia, złamania czy skręcenia. Oczywiście zdarzają się nie tylko miłośnikom sportu i mniej lub bardziej uniemożliwiają normalne funkcjonowanie, ograniczając częściowo ruchową sprawność. Czy jednak zawsze trzeba posuwać się do tak drastycznych kroków, jak noszenie gipsowego opatrunku?
Nie jest tajemnicą, że problem z gipsem sprowadza się do dyskomfortu wynikającego z faktu, że jest niewygodny, ciężki, kruszy się i uniemożliwia utrzymanie pełnej higieny. Dodatkowym problemem często bywa obrzęk w kontuzjowanym miejscu, który powiększa je, przez co może przestać mieścić się w gipsie. Kiedy zaś znika i zanikają też mięśnie, to zbyt luźny gips nie usztywnia już danego miejsca tak, jak na początku. W związku z tym nie brakuje entuzjastów stabilizatorów, które nie tylko chronią kontuzjowany staw, ale również poprawiają funkcjonowanie ruchomych części ciała i ograniczają zakres ruchu. Są więc mniej inwazyjne dla organizmu i optymalizują procesy naprawcze, które występują w uszkodzonych tkankach. Najlepiej zastosować go w przypadku urazów wiązadeł. Plusem stabilizatora jest możliwość szybszego rozpoczęcia rehabilitacji. Należy jednak pamiętać, że decyzję o tym, czy można użyć go, czy jednak lepszy jest gips, podejmuje lekarz. Co ciekawe, szkocki chirurg, profesor Gordon MacKay wynalazł sposób na to, by usztywnić uszkodzone kończyny, ale bez potrzeby użycia gipsu. Daną kończynę w tym wypadku unieruchamia się od wewnątrz i tylko częściowo. Zgodnie z wynalazkiem Mackaya wystarczy w czasie prostej operacji wszczepić urządzenie wspomagające działanie kończyny. Polega na to na tym, że robi się w niej małe nacięcie i instaluje taśmę, która działa jak klamry. Umożliwia to nie tylko zdrowienie, poruszanie daną kończyną i przede wszystkim szybsze odzyskanie pełnej formy, nawet w kilka tygodni. Co ważne, jednocześnie mięśnie nie wiotczeją. Ta metoda idealnie nadaje się do małych sportowych urazach, ale nie jest stosowana przy poważniejszych złamaniach. Problem polega na tym, że koncepcja została wymyślona dwa lata temu i nie słychać, żeby upowszechniła się na większą skale. Kto wie, czy to po prostu nie melodia przyszłości i czy już wkrótce stanie się standardem, który wyśle niewygodny gips do lamusa. Póki co pozostaje jednak wybór między gipsem a stabilizatorem. Gdy ktoś ma uraz kolana, musi skonsultować się z lekarzem i na podstawie z nim podjąć decyzję, która z tych dwóch opcji jest dla niego najlepsza. W końcu zdrowie jest najważniejsze.
Leave a Reply