Pamiętam swoje lata szkolne – wychowanie fizyczne było moim bezwarunkowo ulubionym przedmiotem i zawsze dziwiłem się tym, którzy dobrowolnie rezygnowali z możliwości wyładowania nadmiaru energii po szeregu nudnych lekcji. Najbardziej zaś uwielbiałem piątki, kiedy na dwóch ostatnich godzinach zaplanowano właśnie WF. Być może dzięki temu dziś, jako już dorosła osoba, nie cierpię na wadę postawy oraz przewlekłe schorzenia związane z układem kostnym.
WF bowiem to nie tylko bezmyślne bieganie piłką, bez względu na to, czy jest to akurat koszykówka, siatkówka czy piłka nożna. Słowo 'bezmyślne’ należy tu traktować z przymrużeniem oka, bowiem wiadomo – nie każdy przepada za konkretną dyscypliną sportową, stąd też nie każdy zawsze przykładał się do zabawy w stu procentach. Ruch jednak zawsze pozostawał ruchem, była to jakże miła odmiana od ciągłego siedzenia w niewygodnych, często zbyt małych krzesłach.
Poza tym wychowanie fizyczne to również gimnastyka ogólnorozwojowa. Zabawy na drążku, stawanie na głowie, przewroty, skoki, słowem to, co pozwala dzieciakom walczyć z nadwagą wieku dziecięcego. Nie trzeba też chyba nikomu dodatkowo tłumaczyć, że dzisiaj dzieci spędzają o wiele więcej czasu przed komputerami czy – przede wszystkim – konsolami aniżeli jeszcze 10 czy 15 lat temu. Sam również wywodzę się z pokolenia, które miało swobodny dostęp do komputerów i innych gadżetów, niemniej nie pochłaniały one całego mojego życia (choć nie powiem, że czasem o tym nie marzyłem).
Tym bardziej na uwadze powinni mieć rodzice, by zmaksymalizować możliwość dania swojemu dziecku okazji do ruchu, również na świeżym powietrzu. Dodatkowo zaś, wspólny wysiłek fizyczny pozwala zacieśnić więzi między dziećmi/młodzieżą, czasami też pozwala wywalczyć wyższe miejsce w hierarchii klasowej (tutaj niektórzy z pewnością skrzywią się z niesmakiem, ale takie rzeczy są – mimo wszystko – dla dzieci istotne).
Leave a Reply